loader gif

Dziennik uważności

Uważne życie jest jak ciągła, niczym nie zmącona komunikacja ze światem i samą, nazwałabym to, Zasadą Życia. W mojej codziennej terminologii nazywam ją także komunikacją z polem kwantowym albo polem świadomości. Po prostu obserwuję otoczenie i zawsze z uśmiechem stwierdzam, że jest w tym spora dawka poczucia humoru, ale i prowadzenie  rodem z Paulo Coelho typu: „Nigdy nie rezygnuj z marzeń. Podążaj za znakami”.

Piszę to akurat w trakcie podróży. Wczoraj do Warszawy jechałam, nazwijmy to, Niedrogą Linią Kolejową. Trafiło akurat na Gombrowicza. I zaiste, podróż była niczym wprost z Ferdydurke, niby normalnie, ale jakby wszechświat równoległy. Osiem osób w przedziale, stykających się kolanami, tudzież kopiących się z niemym przepraszam po kostkach lub wręcz przeciwnie, zupełnie bez pardonu wypychających stopy między nogi pasażera z naprzeciwka. Pół drogi postanowiłam więc postać na korytarzu, bo „nie szło” wysiedzieć. Patrzyłam więc nieprzytomnie w błękitne niebo z poczuciem, że spotka mnie w trakcie tej wyprawy coś naprawdę dobrego. Tak właśnie podchodzę do życia. Nie oczekuję niczego, spodziewam się najlepszego.

Wybierając się w dalszą część wyprawy, po mile i zaskakująco spędzonych urodzinach przyjaciółki, na samą myśl o niewygodzie poczułam ucisk w kolanach. Krążąc trochę bez celu wokół warszawskiego dworca kolejowego, spojrzałam nagle w górę. Moją uważność przyciągnął zapewne napis: „zapowiada się dobra podróż”. Uśmiechnęłam się pod nosem myśląc, że taka właśnie będzie. Znak jak nic. Na witrynie mijanego sklepu dostrzegłam kolejny napis: „nie ma takiej rzeczy, której nie można zamówić”. Od razu pomyślałam sobie, że w życiu można zamówić absolutnie wszystko z pola nieograniczonych możliwości. Można wszystko. O ile najpierw wyjdzie się z mentalnej klatki swojego umysłu. A często po tym wyjściu okazuje się, że wcale nie potrzebujemy tego, czego chcieliśmy wcześniej, bo spokój, szczęście i miłość znajdują się zupełnie gdzie indziej. Zazwyczaj to nienapasione ego żąda poklasku, chce być na świeczniku, chce się podobać, być chwalone, zauważone, podziwiane i wymyśla na to tysiące sposobów, by tylko zdobyć to, czego chce. Ego potrafi też być kochane i pomocne. Ale to już inna bajka.

Znam też takich, którzy twierdzą: „a kto powiedział, że nie można mieć wszystkiego? Można!”. No i to są ci, którzy po prostu to robią i po to sięgają. Zatem jak by to było, gdybym miała wszystko to, czego tylko zapragnę? :) Pytania otwierają na życie, jeśli pamiętamy o kilku prostych zasadach. Między innymi o tym, że wszystko dzieje się we właściwy sposób, w odpowiednim momencie, kiedy jesteśmy na to gotowi. A po drugie, skąd wiesz, że to czego chcesz, na pewno jest czy będzie dla ciebie dobre? Czy jesteś gotowy przyjąć inną opcję? Być może lepszą, ale nie taką, którą ograniczasz?

Z racji ograniczeń postrzegania zmysłowego i patrzenia z indywidualnej perspektywy, to co dla ciebie jest sufitem dla innych jest podłogą. Nikt nie widzi takiego samego świata jak ty, ani takiego jak ja. Z doświadczenia wiem, że dokolwiek się dzieje to i tak na końcu będzie dobrze. Wszystko do czegoś prowadzi. A jeśli jeszcze nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie koniec. Z najgorszego bagna da się wyjść (oczywiście, każdy ma swoje). O ile nie upieramy się przy blokowaniu zmian. Anthony de Mello słusznie mówi: „ja jestem osłem i ty jesteś osłem”. Prowokator. Kaznodzieja wyłamujący się ze schematów. Często bowiem nie jesteśmy w stanie od razu dostrzec wielu błogosławieństw lub sensu doświadczeń w jakich tkwimy. Bo, jak mówi, jesteśmy jeszcze dziećmi w piaskownicy duchowego rozumienia czy odbioru świata i własnego życia. Ale zmiana jest jedyną w nim stałą i trzeba się przyzwyczaić do braku kontroli. Jeśli myślisz, że kontrolujesz życie lub innych ludzi, to niestety, w głuszy byłeś i ciemność widziałeś. Masz wpływ, ale nie masz kontroli. Życie można nauczyć się świadomie kreować, co wiąże się z wejściem na wyższy poziom zaufania i otwartości na niespodzianki. Cuda pojawiają się wtedy, gdy się poddajesz i rezygnujesz z kontroli procesu. Brzmi prosto, aczkolwiek czy jest łatwe? Kwestia indywidualnej praktyki.

Dzięki odpuszczeniu siedzę jednak teraz w wygodnym wagonie, mam mnóstwo miejsca na nogi, prąd, którym karmię mój głodny telefon i piszę to w pięknym zeszyciku w kropki, który pod natchnieniem kupiłam na dworcu. W dodatku był w promocji, a ja miałam dokładnie tyle drobnych w portfelu. Przypadek? Nie sądzę!

Nawet przeglądając fejsa natykam się na inspirujące myśli: „istnieją dary, które ty i tylko ty możesz dać temu światu” (Panache Desai). Wczoraj patrząc na niebo dokładnie o tym samym rozmyślałam. Tak często ludzie porównują się do innych. Dochodzą do wniosku, że są od kogoś gorsi albo lepsi. Za każdym razem się mylą. Każdy jest bowiem wyjątkowym unikatem. Nie ma dwóch identycznych osób, czy to pod względem wyglądu, potencjału, talentów, osobowości czy w końcu nawet DNA. Jeśli masz gorszy dzień, wystarczy o tym pomyśleć, że absolutnie nie da się ciebie skopiować. Jesteś niepowtarzalnym oryginałem. I natura pracowała na to miliardy lat. Albo i dłużej. Każdy może dać światu coś, czego nie da nikt inny. I jak pisze Paulo Coelho: „znajdź to, po co bije twoje serce i oddaj to światu”. To da ci poczucie sensu.

Nikt więc nie jest od nikogo lepszy ani gorszy. Każdy jest po prostu w innym miejscu na swojej ścieżce. To, że ktoś wybiera inną drogę, nie oznacza, że ta droga jest zła albo się zgubił. Każdy ma prawo wyboru swoich doświadczeń. Ostatecznie zmierzamy wszyscy do tego samego miejsca, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jeśli jesteś dalej na swojej ścieżce, możesz podać komuś rękę, jeśli cię o to poprosi. Z drugiej stronyistn, istnieją także  ci, którzy są przed tobą i mogą pomóc tobie. Pamiętaj jednak o pułapce oświeconego ego, które w pewnym momencie może zacząć gwiazdorzyć i wtedy nawet snickers nie pomoże. Zdaje ci sie wtedy, że jesteś już tak wysoko i daleko, że ego cię nie dotyczy. Za nic masz tych, którzy tkwią w maraźmie, niskich uczuciach lęku, zazdrości czy gniewu, bo ty jesteś ponad tym. I to, niestety, cały czas błąd ego.

Ale ego to nie wróg. To identyfikacja z formą, którą tworzysz. Czasem bardzo się boi, że zniknie, gdy twoja świadomość samego siebie ulega rozszerzeniu. Może jednak z tobą współpracować. Może się mądrze rozszerzyć i prowadzić w procesie rozwoju, ponieważ doskonale pamięta każdy moment, kiedy poczuło się zagrożone, zranione lub umniejszone. To są oczywiście iluzje, które trzeba uleczyć, by przestało lecieć na autopilocie i zmiatać z powierzchni ziemi wszystko, co porusza się w innym rytmie niż tego oczekuje. Ego może być przyjacielem procesu. Trzeba je tego nauczyć.

Moja przewodniczka duchowa powiedziała kiedyś, że trzeba swoje wewnętrzne, małe dziecko wziąć na kolana, utulić, otrzeć łzy i zapewnić, że zawsze jest bezpieczne. Dać mu czerwonego, truskawkowego lizaka i powiedzieć, że nic mu nie grozi. Zachęcić je do zabawy i współpracy. Wbrew pozorom jest inteligentne i mądre. Bywa też przekupne. Ja ze swoim się bawię w mojej wewnętrznej przestrzeni. Czasem układamy klocki, biegamy po łące lub rysujemy. Żyjemy w harmonii, symbiozie, ale bez pasożytnictwa. To całkiem fajna zabawa.

Oglądając się przed chwilą za siebie spostrzegłam, że pan siedzący w przedziale za mną czyta książkę. Nie dziwi mnie tytuł, biorąc pod uwagę temat dzisiejszego natchnienia, a mianowicie tytuł ten brzmi „Świadome życie”. Moją intencją jest prowadzenie włąśnie takiego życia i dzielenie się tym, co odkrywam na tej ścieżce zwykłego i niezwykłego.

Po tej refleksji zasnęłam i obudziłam się sama w przedziale już na stacji końcowej. Ludzie mnie minęli zabierając swoje rzeczy, a ja zostałam wtulona w płaszcz i zanurzona w dźwiękach muzyki. Zupełnie jakbym była dla nich niewidzialna. Jednak obudziłam się. Sama. Nikt nie musiał mnie budzić. Wysiadłam z pociągu a pan konduktor z uśmiechem podał mi swoją dłoń. Życie to też taka podróż pociągiem. Być może konduktorem jest sam Bóg, kto wie?

Lubię te znaki, które mnie otaczają. Spacerując w drodze na warsztat moją uwagę przykuł umieszczony wysoko na budynku napis:

WP_20160418_004

Może ten pociąg właśnie tam mnie miał dowieźć? A może to tylko jeden z przystanków na tej drodze? Tak czy siak, spędziłam cudowny czas na pracy i zabawie, bo tu jedno nie wyklucza drugiego. Wieczór z przyjaciółką z drugiego końca Polski, też wywołał we mnie wiele refleksji. Potwierdził je napis na pociągowych kanapkach:

WP_20160416_006

Warto jest żyć i pracować, jeśli dzięki temu mogę mieć przyjaciół i smakować z nimi mój czas. Te chwile z Anią (całuski Wro), w których byłam w pełni obecna, zapisały się bardzo jaskrawie w mojej pamięci. Jestem za ten czas ogromnie wdzięczna.

Zapamiętujemy siebie i to, jak się czujemy w obecności innych osób. Nikt nie będzie pamiętał, w co byłeś ubrany. Na twoim pogrzebie nikt nie powie: miał w salonie kanapę o wartości dwudziestu tysięcy złotych i co roku spędzał wakacje w ciepłych krajach. To nie będzie miało znaczenia. Ty zabierzesz swoje wspomnienia, a ludzie swoje o tobie przywołają.

Żyj tak, by każda chwila spędzona z tobą nie była dla nikogo straconym czasem.

Żyj tak, by każda twoja chwila życia była zwyczajnie fajna i warta wspominania.

Po prostu świadomie i have fun!