loader gif

Jak nie być pewnym siebie?

Nie czujesz się czasem bombardowany hasłami typu: „zdobądź pewność siebie”, „odkryj siebie i żyj w pełni” lub „zwiększ poczucie swojej własnej wartości”? Jeśli wstąpiłeś czy wstąpiłaś na drogę rozwoju osobistego, definicje pewności siebie nie są ci zapewne obce. Tak wielu jest ekspertów od poczucia własnej wartości, że gdybyśmy wszyscy chcieli skorzystać z ich wiedzy, to już dawno w naszym kraju mielibyśmy samych odważnych i przedsiębiorczych ludzi a gospodarka dorównywałaby chińskiej. Zatem gdzie tu jest „chińczyk”  pogrzebany? Jeśli dobrze rozumiem marketing, czytasz to, bo zaintrygował cię tytuł mówiący o tej kwestii w sposób przewrotny, a więc płyniemy pod prąd. Jeżeli teraz się uśmiechasz, to punkt dla mnie.

Rozmyślając ostatnio o „byciu pewnym siebie”, cofnęłam się w czasie do momentu sprzed kilku lat, gdy tego typu szkolenie było mi na pewno bardzo potrzebne. Siedzę za kierownicą starego auta, które już wszyscy rozpoznają na mieście, wyglądam w miarę dobrze ale raczej nie jestem szczęśliwa. Jednak uparcie wmawiam sobie, że jestem. Nie sądzę, żebym wtedy patetycznie zadawała sobie pytanie: jak mam stać się bardziej pewną siebie? Skupiałam się raczej na tym, żeby mi samochód nie zgasł. Skąd miałam wtedy wiedzieć, co to oznacza i czy ja jestem, czy nie jestem? Zazwyczaj ci, którzy stanowią tu stronę popytową, znajdują się jednak w głębokim letargu nieświadomości. Pójście na szkolenie wiązało się dodatkowo z przerażającą myślą: ale tam będą inni ludzie! Więc jeśli pójdę, to przyznam się tym samym do braku poczucia własnej wartości. Cóż za obłęd!

Mam też pewną żelazną zasadę. Nie wypowiadam się na tematy, o których nie mam pojęcia. W byciu pewnym siebie nie jestem ekspertem, ale za to w NIE BYCIU osiągnęłam level master. Jestem też szczęśliwą posiadaczką programu „doświadczaj ile się da i nie wierz na słowo” oraz „udowodnij sobie wszystko”, więc oprę się na swoich nogach, piętach obserwacji oraz łokciach syntetycznej analizy przypadków.

To tylko takie pseudonaukowe blablanie. Tak naprawdę dostrzegłam wiele źródeł deficytu poczucia własnej wartości, które powodują dosyć zabawne perypetie. Tak oto można przedstawić kilka „nie-pewnych przykazań”:

  1. Wierz we wszystko, co mówiły twoje ciotki, gdy byłaś mała i często wspominaj ich słowa.

Pamiętaj, że ciotki nieustannie powtarzały ci słowa:  „jesteś brzydka”, „masz krzywy nos” i „jesteś za niska na miss uniwersum”. Jeśli jakaś dodała, że jesteś gruba jak prosiak, to gdy dorosłaś zapewne dokucza ci, że mężowi to pewnie wkładasz kamienie do kieszeni, żeby go wiatr nie zwiał. Ich słowa są święte i prawdziwe! Opraw w ramki i powieś na ścianie!

Rada: weź zdjęcia z dzieciństwa i zobacz, jaka jesteś na nich ładna. Ciotki były po prostu zazdrosne i cię okłamały. To ty decydujesz o tym, w co i komu wierzysz. Lepiej więc uwierzyć w to, że jesteś super niż ciągnąć za sobą wspomnienia złośliwości.

  1. Myśl o sobie najgorzej, jak to tylko możliwe.

Nie wolno ci przestać myśleć o tym, jak jesteś beznadziejną istotą. Nie zasługujesz na szacunek, na miłość, na dobrą i przyjemną pracę ani godne wynagrodzenie. Zwyczajnie jesteś półproduktem stworzenia, odpadkiem produkcyjnym z linii „doskonałych i pięknych ludzi z okładek” a już z pewnością błędem w matriksie. Pałętasz się po tym świecie przez przypadek.

Rada: uważaj na to, co do siebie mówisz, bo zawsze słuchasz. A podświadomość nie ocenia ale realizuje wszystkie zadania jakie jej zlecasz skupiając się na tych myślach. Uruchom program antywirusowy: obserwuj je i zamieniaj na takie o przeciwnym ładunku. Efekt gwarantowany.

  1. Ukrywaj się przed ludźmi i nie zdradzaj im swoich sekretów.

Absolutnie nie ufaj ludziom i nie wychodź z domu! Oni są potworni i na pewno chcą cię skrzywdzić. Nie nawiązuj żadnych przyjaźni, nie pomagaj nikomu ani nic od nikogo nie bierz. Będą chcieć rewanżu i wykorzystają twoje dobre serce. I nic im nie mów. Zachowuj wszystko dla siebie i cierp swoje emocjonalne piekło w samotności. Tak jest bezpieczniej.

Rada: nie taki człowiek straszny, jak go malują twoje lęki. Wybieraj przyjaciół mądrze i przebywaj z ludźmi, którzy cię wspierają, inspirują i ciągną w górę, a nie wciskają ci głowę nogą do latryny. Wierz w dobrych ludzi, a na pewno ich spotkasz. Dobre relacje budują ciebie i dają pozytywnego kopa.

  1. Wstydź się owoców twojej pracy.

Zdecydowanie nie przyznawaj się, że to ty jesteś autorem wydarzenia, wiersza, piosenki czy innego dzieła. Tym bardziej jeśli dobrze wyszło, a jeżeli nie wyszło, lepiej zapadnij się pod ziemię. To totalny obciach być twórcą! Pozwól, by ktoś inny przypisał sobie twoje zasługi. Tak będzie lepiej i bezpieczniej dla ciebie. Zezwól miłosiernie spijać śmietankę komu innemu. Ty ewentualnie wyliżesz kubeczek.

Rada: przyjmij do wiadomości, że każdy ma prawo do ekspresji na różne sposoby. Jeśli tworzysz, jesteś o milę dalej niż większość społeczeństwa. Ludzie i tak będą gadać, nieistotne czy coś zawalisz, czy zrobisz to na tip top. Jeśli mówią o tobie, to znaczy, że ich życie jest mniej ciekawe niż twoje i szukają sensacji. Więc się raduj! Już jesteś gwiazdą na dzielni!

  1. Zawsze obwiniaj innych.

To ten świat i inni ludzie ponoszą odpowiedzialność za twoje beznadziejne istnienie. Nikt nie daje ci szansy się wykazać, nikt cię nie wspiera, żyjesz w złodziejskim systemie, gdzie tylko kłamcy się bogacą. Wszyscy źle cię traktują. Tu niczego się nie da zrobić ani osiągnąć. To nie twoja wina.

Rada: a gdybyś tak wziął odpowiedzialność za swoje życie? To, co ci potrzebne, masz w swoich rękach. Zamiast siedzieć i narzekać, działaj, szukaj rozwiązań. Zacznij rzeźbić swoje życie. Jeśli chcesz, to możesz, jeśli nie chcesz, nie musisz.

  1. Bój się robić nowe rzeczy. Nie ryzykuj!

I tak ci się nie uda, więc nawet nie próbuj! Przecież się nie znasz na niczym innym. Poza tym, nie można się nauczyć wszystkiego. Jeśli ktoś jest od wszystkiego, to jest do niczego. Po co ci to? Żeby się z ciebie śmiali? Żeby cię oceniali? Nieważne, że to twoje marzenie. Lepiej pilnuj swojego ogródka i nie rób z siebie idioty.

Rada: nikt nie urodził się od razu ekspertem. Żeby znosić złote jajka, trzeba czasem „znieść” ból, zainwestować swój czas w wysiadywanie i popłakać nad stłuczonymi skorupkami. Za każdym sukcesem stoi droga usłana błędami. Jeśli nie wychylisz noska ze swojej norki, nie zaczerpniesz świeżego powietrza. A nóż to zew wolności? Kto wie?

To oczywiście nie wyczerpuje tematu, ale wydaje mi się w miarę uniwersalne. Znam te potworki na własnej krwi wyhodowane. Staram się ich wprawdzie nie dokarmiać, jednakowoż czasem tak się umizgują, że rzucę okruszek ze stołu. Jak mawiają starożytni Majowie: a kto bogatemu zabroni?