loader gif

Nie umiem odpoczywać…

Zdaje się, że żyjemy w świecie, który pędzi nieustannie gotowy do przyspieszenia, przeskoczenia na wyższy level produktywności, efektywności, zyskowności… Często spotykam ludzi, którzy są zmęczeni i powtarzają, że muszą zwolnić, chcieliby odpocząć, ale nie mogą. Pytam wtedy: dlaczego? „Bo muszę jeszcze zrobić to czy owo, pojechać tam czy siam, inaczej nie załatwię owego, przepadnie mi siamto…” i można tak w nieskończoność.

To zrozumiałe, że w gospodarce opartej o wysoką efektywność liczy się czas. O stratach lub zyskach mogą decydować sekundy. W dążeniu do materialnego bezpieczeństwa zapominamy o tym, czym czas jest dla nas jako ludzi. Jaką głębszą wartość można w nim dostrzec?

W linearnej rzeczywistości, gdzie wydarzenia następują po sobie w określonej kolejności, czas stał się dla nas najcenniejszym zasobem. Żadnej sekundy nie cofniemy, nie kupimy, nie sprzedamy, nie zakorkujemy w butelkach i nie zmagazynujemy w piwnicy niczym najlepsze wino by móc go „wypić”, gdy nabierze lepszego smaku i aromatu. Czas jest jak rzeka. Płynie…

Gdy staniemy w jednym miejscu, co chwilę będzie ono zupełnie inne. Wszystko wokół porusza się, przemieszcza i zmienia. Nigdy ta sama woda nie przepłynie pod mostem dwa razy, nie muśnie powtórnie kamienia skąpanego w słońcu. Tak i żaden moment naszego życia nigdy się nie powtórzy.

Gdy po latach wracamy do ukochanych miejsc, które żyją w naszych wspomnieniach, okazuje się, że to nie są już te same miejsca. Pachną inaczej, odgłosy brzmią odmiennie i nostalgia wskazuje nam, za czym tak naprawdę tęsknimy. Mianowicie za ludźmi, z którymi tworzyliśmy te wspomnienia. Za radością, śmiechem, być może ryzykiem czy chwilą szaleństwa. W istocie chodzi o to, co czuliśmy w danym momencie, gdy on trwał na stałe zapisując się w pamięci…

Nasze historie piszemy uczuciami. Życie składa się z momentów. Oczywiście, możemy wiele kupić za pieniądze. Lecz czy smak chwili na piaszczystej plaży będzie taki sam, gdy czujemy pustkę jak w towarzystwie kogoś, z kim możemy się tym podzielić? Dlaczego więc nie pozwalamy sobie dostrzegać wartości naszego czasu? Dlaczego nie dajemy sobie pozwolenia na odpoczynek?

Każdy sam odpowie sobie na te pytania. Istnieje tak wiele możliwości. Mogę opowiedzieć, kiedy ja miewam kłopot z odpoczywaniem. Choć tu należałoby jeszcze dodać, co rozumiem przez odpoczynek. Otóż dla mnie to nie robienie tego, czym zajmuję się na co dzień. Bycie gdzie indziej, z wolnym od natłoku myśli umysłem. Odcięcie wszelkich przeszkadzaczy, jakich dziś mamy bez liku. Wpatrując się nawet bezmyślnie w błękitne niebo czy wsłuchując w szum aut na ruchliwej ulicy, rzucając psu obślinioną piłkę czy spacerując wolnym krokiem po lesie, odpoczywam, gdy moja uwaga spoczywa na tym, co właśnie robię, widzę, słyszę i czuję. Nie myśląc o tym, co będzie za dzień, pięć albo co wydarzyło się rok temu. Bycie jest odpoczynkiem dla ciała, ducha i umysłu. Po porządnej dawce odłączenia wracam do „cywilizancji” i mam ochotę pracować z radością.

Jednak jest pewien robal współczesności, który toczy mózg i utrudnia korzystanie z czasu tylko dla mnie. To poczucie winy. Jego echo rozbrzmiewa czasem w głowie pokrzykując: „Nic nie robisz! Powinnaś coś zrobić! Nie zdążysz! Nie wolno leniuchować! Musisz pracować!”

Taki troll bagienny w podświadomości, który poczytuje odpoczynek jako lenistwo, każe nieustannie coś robić. Czasem już nieważne, czy to praca, sprzątanie albo już nawet gotowanie. Mój kosmaty podgryzacz ma ogromne uszy i oczy, słyszy każdą myśl i widzi każdy ruch. Jego obecność popycha do robienia czegokolwiek albo chociażby udawania, żeby tylko nie dopatrzył się lenistwa i nie zaczął kąsać. Przez takiego pasożyta nakładamy sobie chomąto na szyję i zaprzęgamy do pracy jak konie do ciężkiej orki po ugorze. Jasne, że tu rodzą się też inne potworki. Leżą i wiją się na dnie oczodołów niczym w gnieździe żmij. Na przykład: trzeba ciężko pracować, żeby mieć pieniądze, lenistwo to grzech, ciężka praca człowieka wzbogaca, szczęśliwi czasu nie liczą, czas to pieniądz…

Jak ze sklepu z marzeniami, tak samo kupujemy sobie bardziej lub mniej szkodliwe oprogramowanie bieżące decydujące o naszym codziennym funkcjonowaniu. Jednak zawsze mamy wybór. Możemy zrobić reset naszego twardego dysku, aby zlikwidować złośliwe programy. Chcemy przecież dla siebie samych jak najlepiej, więc download nowego systemu operacyjnego dobrze zrobić z legalnego źródła, żeby uniknąć włamań i programów szpiegowskich. Najbardziej korzystne jest źródło czystej świadomości. Tam czas w ogóle nie istnieje, więc paradoksalnie (lubię to słowo) możemy go zaczerpnąć tyle, ile nam potrzeba.

Przepis na małą chwilę prawdziwego odpoczynku?

Zrób coś, czego do tej pory nie robiłeś. Pojedź tam, gdzie cię jeszcze nie było. Wyłącz telefon i dostęp do Internetu. Jeśli idziesz po łące, bądź cały swoimi stopami. Czuj każde źdźbło trawy, chłoń zapach gorącej ziemi i promienie słońca. Jeśli jesz pączka, czuj każdym kubkiem smakowym jego słodkość i puszystość. Przyklej swoją dłoń do aksamitnej powierzchni i zanurz się w aromacie różanej marmolady.

Bądź łąką i pączkiem!

Możesz być jazdą na rowerze, pływaniem, sofingiem, głaskiem kota, szumem drzew… Cokolwiek robisz, rób to świadomie całym sobą. W stanie spokoju pomiędzy myślami, po prostu jesteś i odpoczywasz.

Enjoy!

P. S. Pisząc to siedziałam pod Klonem w królewskim mieście, gdzie nigdy wcześniej nie byłam. Jaki Kochanowski, taka Lipa!