loader gif

Praca na kolację, czyli jak zjadłam złość.

Poznając wiele różnych metod i narzędzi pracy ze sobą, celowo nie piszę „nad”, bo wtedy nie wiadomo, kto jest nad kim, kto jest tym „niżej” a kto tym „wyżej”, docieram do niezwykłych zakamarków samej siebie. Mam swoje ulubione metody i absolutnie każda służy mi do poszerzania świadomości w inny sposób, gdzie poprzez poszerzanie świadomości rozumiem czynienie nieuświadomionego świadomym. Po co w ogóle to robić? Otóż, to, czego sobie nie uświadamiasz, kontroluje ciebie. To, co odpychasz, zagrzebujesz pod grubym, starym i zakurzonym dywanem, licząc na to, że jakoś się przetuptasz i nikt nie zauważy, czyni z ciebie niewolnika twoich własnych emocji i sprawia, że im więcej śmieci masz w głowie, tym więcej dostrzegasz śmierdzących zdarzeń w twojej rzeczywistości. Bo wszystko pod tym dywanem w końcu zaczyna kiedyś gnić.

zjadlam

Istnieją pewne uniwersalne, duchowe prawdy, obecne w wielu przekazach nauczycieli duchowych, książkach mniej lub bardziej świętych, starożytnych tradycjach i naukach. W gruncie rzeczy, wszystkie mówią o tym samym. Jednak, co najbardziej zabawne, są one uniwersalne. A to oznacza, że nawet jeśli ich nie poznasz, nie będziesz ich świadomy, i tak będziesz podlegać zawsze tym samym uniwersalnym prawdom.

To, do czego chcę nawiązać, to po pierwsze moc naszych myśli. Odkryłam to jeszcze będąc dzieckiem i opisywałam w swoich pamiętnikach. Wypracowałam swoje sposoby na ukierunkowywanie myśli na pozytywne rozwiązania problemów oraz kreowanie pożądanych zdarzeń. A jeśli mi się nie udawało, chciałam odkryć „dlaczego?”. I odkrywam do dzisiaj.

Ludzie często utożsamiają się z myślami. Myślą, że myśli to oni. Inni utożsamiają się z ciałem, jeszcze inni z emocjami. Ale czy jest to prawda? Myśli przychodzą i odchodzą, emocje przepływają, ciało więdnie i rozpada się. Żadna z tych trzech nie jest wieczna. Wieczny jest pierwiastek, który stoi za nimi niczym strażnik-obserwator, który tych aspektów doświadcza. Byron Katie mówi, „jestem myślana i jestem oddychana”. A więc siła życiowa jest czymś zupełnie niezależnym od myśli.

Jednak myśli są tym, co sprawia nam na co dzień najwięcej problemów. Nieśmiało powiem, że zwyczajnie się nimi pałujemy bez rozważania, czy to, co „nam się myśli” w ogóle jest prawdziwe. W naszej głowie snują się myśli, że ktoś nas nie lubi, źle o nas mówi, źle nas traktuje, a przecież powinien inaczej. Rozwijamy scenariusze, jak to będzie trudno, okropnie, dramatycznie, gdy coś się zdarzy, albo nie wydarzy. Rozpamiętujemy żale i krzywdy, odtwarzając w kółko minione zdarzenia. I tak tkwimy w umyśle, jak niewolnicy, nie potrafiąc uciszyć nieustannie dręczącego blablarza w naszej głowie.

Jeśli martwisz się tym, co myślą o tobie ludzie, to mam dla ciebie dobrą wiadomość: oni wcale o tobie nie myślą. To ty myślisz, że mogliby coś pomyśleć. Tak naprawdę nie siedzimy w swoich głowach i niczego nie wiemy. Ba, w ogóle się tak naprawdę nie znamy. Budujemy niestworzone historie, które nawet nie są prawdziwe, a sprawiają nam jedynie cierpienie. Nasze myśli wyrastają z naszych własnych filtrów i przekonań, a przez to widzimy świat przez ich pryzmat. Dlatego to samo wydarzenie widziane przez optymistę i pesymistę, zawsze będzie opisane zupełnie inaczej.

Myśli wywołują także emocje. To, co wydaje mi się nagminne w nas, ludziach, to to, że do perfekcji nauczyliśmy się nie nazywać uczuć, nie definiować ich. Jak to mówi pewien cytat, trudno ludziom być prawdziwym do tego stopnia, by powiedzieć, że „jak coś mnie wkurza (cenzuruję), to mnie wkurza, a nie mówić, że złowrogo szumią wierzby albo mój duch usiadł tyłkiem (cenzuruję) na rozżarzone węgle”. A już samo nazwanie emocji jest w dużym stopniu uwalniające. Zapominamy też, że emocje te są nasze i to my jesteśmy za nie odpowiedzialni. Nie ponoszą za nie winy inni. Tak jak mówi kolejny mądry cytat, „złoszczenie się jest jak picie trucizny i oczekiwanie, że umrze ktoś inny”.

A co, jeśli ci powiem, że można w prosty sposób poradzić sobie z myślami i emocjami? Że można rozpostrzeć je przed sobą jak wielki transparent i przyjrzeć im, odkrywając jednocześnie samego siebie? Że można uzyskać wolność od swoich własnych definicji i cierpienia?

Szansę na to daje The Work, czyli Praca według Byron Katie. Pozwala przestać się cenzurować i zobaczyć, co tak naprawdę stoi za każdą myślą i emocją. Kim tak naprawdę jestem i dlaczego tak właśnie postrzegam świat, a on oczywiście udowadnia mi prawdziwość każdej pomyślanej przeze mnie myśli. Dopiero kiedy ją zakwestionuję, widzę, ile jest jeszcze możliwości. Zaczynam się śmiać i wręcz nie mogę się doczekać dalszej zabawy.

Tak też dzisiaj zmierzyłam się ze swoją złością. Katie mówi, że „myśli są jak krople deszczu, a kto by się kłócił z deszczem”, tak ja byłam zła nawet na deszcz. Bo przez niego jechałam dłużej, nic nie widziałam i było mi zimno. Byłam zła na innych kierowców, bo oni jechali szybciej niż ja, a ja się ciągle ślizgałam. Byłam zła na drogowców, bo na każdej dziurze śmierć spoglądała mi w oczy. Byłam zła na innych ludzi i musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Bo dzisiaj chciałam, by byli kimś innym niż w rzeczywistości są. Dopóki nie odkryłam, kim w tym wszystkim jestem ja. Dopóki nie dotarłam do momentu, w którym stałam się gotowa, na każde kolejne takie doświadczenie, by móc je przywitać z uśmiechem i akceptacją. Bo zaakceptowałam, że to co jest, po prostu takie jest.

Dzisiaj na kolację zjadłam swoją złość. Mniemam, że nie będę miała niestrawności. To przecież moja złość, rodzima, na własnej krwi wyhodowana. Zrozumiałam ją i przyswoiłam. Nie wyparłam się jej i nie zamiotłam pod dywan. Wyszłam jej na przeciw i dzięki temu uwolniłam się od niej.

I to jest to, co mnie nieustannie fascynuje w Pracy. Jej prostota i skuteczność, która przywraca mi stan naturalnego spokoju i poczucia szczęścia. Dlatego, jeśli też tego potrzebujesz, zapraszam cię na warsztaty, gdzie wkroczysz w wymiar, nad którym masz kontrolę: do swojego wnętrza.

Warsztaty:

—>>>

https://www.facebook.com/events/161583900953560/