loader gif

Przeboleć rozstanie…

Każdy z nas pożegnał się z kimś w swoim życiu przynajmniej raz. Rozstania mają wiele barw i odcieni, towarzyszą im najróżniejsze emocje, począwszy od chłodnego szumu traw na wybuchach bomb atomowych kończąc. Gdy jesteśmy małymi szkrabami często żegnamy jakiegoś zwierzaka, umierają nasi dziadkowie, przyjaciele odchodzą budować swoje własne życie z dala od nas. Rozstajemy się z rodzicami, rodzeństwem, kolegami z pracy. Czasem kończy się „miłość”, rozpada małżeństwo czy długoletni związek. To akurat znam i mogę się podzielić swoją (a nawet i nie tylko swoją) perspektywą i doświadczeniem. Wtedy pojawia się pytanie: co teraz?

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że to mały pan Pikuś albo słynne „czas leczy rany”. Nie jest łatwo przeboleć rozpadający się z dnia na dzień świat, który znamy. Był jaki był, czasem lepszy, czasem gorszy albo i nawet piekło. Ale to takie swojskie piekło. Znajome zło, po którym wiadomo było czego się spodziewać. Z czasem już nawet do batów koń się przyzwyczaja i nie robią już na nim wrażenia, więc tak ciągnie ten wóz z węglem, bo wie, że dociągnąć go trzeba. Aż tu nagle węgiel staje w płomieniach. Albo się koń wyswobodzi, albo spłonie żywcem razem z całym wozem.

Załóżmy, że koń wyrywa się z kleszczowego uścisku i pozostawia gorące niebezpieczeństwo za sobą. Jednak, co teraz ma robić? Nie pamięta jak to jest paść się spokojnie na zielonej trawie i brykać po łące. Nagle nie ma już czego ciągnąć, więc czymże powinien się zająć? W którą stronę zmierzać, jeśli nie ma czuwającego woźnicy z batem w ręku? Rozpacz! Panie Premierze, jak żyć?

Czasami rozstania są łagodne jak powiew wiatru, gdy chodzi o cywilizowanych ludzi. My jednak jesteśmy stworzeniami tak emocjonalnymi, że w większości przypadków cofamy się w mentalności do epoki kamienia łupanego i za ostatni krzemień jesteśmy w stanie wydrapać oczy. To akurat nie jest miłe ani sympatyczne. Przecież te krzemienie zbieraliśmy razem. Dlaczego tylko jedno z nas ma odejść ze skórzanym worem pełnym kosztowności? A to drugie co? Cóż, po prostu zajmie się archeologią i będzie szukać w gruncie rzeczy – od nowa. A potem upoluje sobie jakąś chorą antylopę dla zabicia pierwszego głodu i jesteśmy w domu. To wręcz fascynujące jak niezwykłymi jesteśmy istotami! Najpierw pijemy sobie z dzióbków, żabciujemy i miśkujemy, a z dnia na dzień ukochana potrafi pociąć ci ulubioną koszulkę FC Barcelona, połamać wszystkie płyty z Harrym Potterem (sic!) i zostawić cię bez patelni i sztućców w chacie z gołymi oknami! A co tam, będzie jak w piaskownicy – babka prosto z wiadra! (Wcale nie koloryzuję – bywa gorzej!)

I jak ci z tym?

Zupełnie jakby stado pijawek przyssało się do siedzenia. W głowie buczy stado pszczół w rytmie: jesteś beznadziejny, zawsze będziesz sam, idiota, brzydal, głupek… i wiele jeszcze pięknych określeń można tam znaleźć, gdyż język polski jest dosyć bogatym w różnego rodzaju epitety. Nie dosyć, że przygwożdżeni do gleby jak pod ciężarem kowadła, sami upadlamy się jeszcze mocniej naszymi myślami. W tych chwilach siebie samego kocha się jak kartofel stonkę (cytując mojego prawie szwagra). Jedyna nadzieja w karafce stojącej na regale, tudzież w soku z gumijagód schowanym za łóżkiem. Ta witamina koi ból skołatanych nerwów i wyrównuje rytm serca. Ale to środek doraźny. Działa tylko na moment…

Co powinieneś wiedzieć?

Zawsze jest dawca i biorca, kat i ofiara. Zapewniam, że każda ze stron czuje się pokrzywdzona. Bycie osamotnionym z dnia na dzień jest bolesne, ale ta nowa sytuacja może pokazać ci wiele piękna w byciu samemu. Czas nie leczy ran, może jedynie przyzwyczaić do bólu. Rany możesz wyleczyć tylko ty sam poprzez przejście przez wszystko, co cię spotyka ze zrozumieniem i cierpliwością dla samego siebie. Porzuć pytania typu „dlaczego tak się stało” i „jak można było tego uniknąć”. Nie żałuj swoich wyborów i decyzji, których nie możesz już cofnąć. W każdej chwili jaką przeżyłeś w życiu działo się dokładnie to, co chciałeś by się wówczas zadziało. Każdy twój wybór był najlepszym jakiego mogłeś dokonać wiedząc to, co wtedy wiedziałeś. Traktuj to jak dar a nie jak puszkę Pandory, z której wylatują wszelkie zarazy i złe moce.

Wszystko to, co ciężko przeboleć, jest jak czerwony kogut straży pożarnej – sygnalizuje ci, że coś w tobie płonie, byś mógł znaleźć zarzewie ognia i go ugasić zanim spowoduje więcej zniszczeń. Próżne jest więc rozganianie dymu, gdy jego źródło stale się tli. Nie jesteś Indianin by się bawić w znaki dymne, więc stań się dzielnym strażakiem i weź sikawkę w dłoń! (czyt.: odwagi, do boju itd.)

Cokolwiek o sobie myślisz – to nadal są tylko myśli oparte na jednej perspektywie. JEDNEJ! Postaraj się spojrzeć na siebie oczami innych. Spójrz na innych oczami innych. Spójrz na wszystkich oczami Boga! Wczuj się w sytuację tej drugiej osoby, stań się na moment jej światem, mów jej ustami i słuchaj jej uszami – czego doświadczasz w odniesieniu do swojej postaci w tej grze? Spójrz szeroko i obiektywnie, bez zrzucania winy na nikogo. Bądź ze sobą szczery i zbadaj swoje motywy, jakimi kiedykolwiek się kierowałeś. Jeśli będziesz wystarczająco szczery, prawda bardzo szybko cię wyzwoli. Wybacz. Bo wybaczasz dla siebie i to nie ma z nikim innym nic wspólnego. Ty jesteś źródłem i podmiotem oczyszczającej siły oraz wdzięczności za każdą chwilę życia.

Nigdy nie jest za późno, by zacząć wszystko od początku. Aczkolwiek niekoniecznie w tej samej rzece. Skoro nurt już raz cię porwał, może czas poszukać spokojniejszego miejsca na połowy? Nie żałuj niczego i wspominaj to, co było dobre i miłe. Czasem nie jest nam dane iść do końca tą samą ścieżką z ludźmi, których pokochaliśmy. Niektórzy bowiem muszą nas opuścić byśmy mogli nauczyć się ważnych lekcji, których byśmy nie odebrali, gdyby pozostali w naszym życiu.

Nadal masz dla kogo żyć i to jest najważniejsze! Wszystko co najlepsze dopiero nadejdzie!

Enjoy!