loader gif

Żyć tu i teraz…

Jak żyć tu i teraz?

To jest obudzić się rano w sposób zupełnie bezmyślny. Zaparzyć kawę, usiąść na kanapie wciągając nieprzytomnie nozdrzami rozchodzący się po kuchni aromat. Spojrzeć przez okno i podziwiać mroźne, zimowe niebo. Poczuć wewnątrz dreszcz na samą myśl, że na zewnątrz jest minus trzynaście stopni. Gapić się tak przez dłuższy moment, w sumie bez celu, tylko dlatego, że za chwilę te chmury przemkną i staną się wspomnieniem. Już nigdy nie nastanie chwila, jak ta, w której siedzisz i siorbiesz z entuzjazmem ten gorący napój rozgryzając co chwilę fusy albo nie do końca rozpuszczony cukier. Jutro ta kawa będzie inną kawą. Jutro na tym niebie pojawią się już inne chmury, a zamiast mrozu i mgły przyjdzie odwilż. I na samą myśl o mokrych stopach, tudzież ślizganiu się po całej drodze w miniaturowym aucie, w którym zmieści się maksymalnie dwie osoby i ewentualnie kuweta dla kota, zapałasz nagle entuzjazmem sądząc, że będzie to dzień pełen przygód.

Później, gdy już zaczną napływać myśli do twojego iskrzącego mózgu, przypominasz sobie, co masz dziś do zrobienia. Wczoraj nie zrobiłaś, wczoraj już nie istnieje. Jutra nikt nie obiecał. Masz więc wybór. Robisz szybko to, co musisz, by dać się zaskoczyć reszcie dnia. Jednakowoż, przyjemniejsza jest myśl o umyciu stojących w zlewie kubków, bo zwyczajnie cię drażnią. Odkręcasz więc kran, sprawdzasz, czy woda jest zimna. Palec zaczyna drętwieć a ty delektujesz się dotykiem lodowatego strumienia, oczekując na nagły zwrot akcji. To fascynujące, jak delikatny jest ten dotyk, jak cząsteczki H2O niewinnie i z lekkością opływają twój paznokieć z lekko zdartym już czerwonym lakierem… Po chwili zadumania zdajesz sobie sprawę, że zaczyna cię parzyć. Że też tak nagle ten piec podgrzewa ją do poziomu piekła. Zastanawiasz się, ile wlać tej chemii, żeby móc się pobawić bańkami i potaplać jak dziecko w tym zlewie. Już nigdy przecież nie umyjesz tych kubków w taki sam sposób. Zanurzasz dłonie. Delikatny zapach zielonego jabłuszka unosi się w powietrzu. Nie myślisz. Dotykasz kubeczków i talerzy. Jesteś zmywaniem naczyń. Jesteś talerzem, jesteś kubkiem, wodą, gąbką i pianą. Dziwi cię to, z jaką lekkością to robisz, bez wysiłku. Słyszysz nawet delikatne bicie twego serca…

Jesteś przez chwilę pracą. Jesteś swoimi palcami stukającymi w klawiaturę jak seksowna laseczka obcasami o bruk, gdy wychodzi na miasto. Przypominasz sobie, kiedy twój znajomy wystraszył się, że mu tym swoim pisaniem popsujesz komputer. Uśmiechasz się pod nosem. Sprawdzasz pocztę i z niechęcią ściągasz jeszcze więcej pracy. Postanawiasz przyspieszyć. Puszczasz swoje myśli w kilka wymiarów jednocześnie. Jesteś siedzeniem na krześle, myśleniem, słuchaniem dudniącego w podłogę basu, błyskiem słońca przez okno, miauczeniem kota i marznącą stopą. Aż skończysz…

Wsiadasz do auta i pędzisz odwiedzić przyjaciół. Jesteś każdym kilometrem, oślepiającym cię blaskiem świateł, znakami, a nawet tymi białymi paskami przez środek jezdni, bo bez nich pewnie byś jechała samym środkiem. Jesteś śmiechem i każdym słowem, jakie pada w rozmowie. Jesteś wózkiem w biedronce i serkiem, które do niego pakujesz. Czujesz się jak zapach świec rozchodzący się po ich domu. Na spodniach wyrasta ci sierść od głaskania ich kotów a w biodro wbija się deska od kanapy w gościnnym pokoju.

Na śniadanie robią naleśniki. Są tak cienkie, że pękasz z zachwytu, bo twoim można swobodnie kogoś zamordować. Twoje kubki smakowe szaleją w ekstazie chłonąc smak różanej marmolady i lekkiej śmietany posypanej kakao. Chcesz zostać w tej chwili na wieki… Ale masz zaproszenie. Więc znowu jedziesz. Znów jesteś każdym dołem w drodze i stukotem sztywnego zawieszenia. Czujesz swąd oleju i zadajesz sobie pytanie, czy czasem nie zapomniałaś sprawdzić i dolać… Jesteś każdym tonem dudniącym w głośnikach, nagłym hamowaniem i przyspieszaniem. Nie chcesz się spóźnić. Ale i tak zawsze to robisz…bo każda chwila jest przecież taka cenna. Nigdy się nie powtórzy. Nigdy już nie będziesz się czuć tak, jak teraz…

Lądujesz na koncercie. Uważnie rozglądasz się po niczym nie przypominającym pizzerii pomieszczeniu. Czekasz na herbatę. Chłoniesz stojące na półkach stare singery. Stajesz się każdym uderzeniem perkusistki, każdym dźwiękiem gitary, a nawet każdą fazą lotu łabędzia, którego zauważasz na gryfie… Grają twoje ulubione kawałki. Ale wiesz, że nie ma przypadków. Życie daje ci piękny prezent. Na ścianie naprzeciwko widzisz obraz z gondolami… Znasz to miejsce. Byłaś tam. Widzisz to w swojej świadomości. Przez chwilę czujesz podmuch wiatru i szum skrzydeł tysięcy wron na Placu Świętego Marka…

Jesteś tu. Zamykasz oczy. Czujesz i słyszysz… Jak na deszczu łza, cały ten świat nie znaczy nic a nic… Chwila, która trwa, może być najlepszą z twoich chwil…