loader gif

Dlaczego twoje życie się nie zmienia?

Dlaczego moje życie się nie zmienia? Dlaczego mój dwupunkt nie działa?

Takie dzisiaj usłyszałam pytania odbierając telefon z nieznanego numeru. Rozmówca się nie przedstawił, powiedział jedynie, że oglądał filmy na YT i postanowił zadzwonić.
Słuchałam uważnie, bo nie wiedziałam w jaki sposób mogę pomóc.

Usłyszałam historię o ciągłym braku pieniędzy, o inwestycji w warsztaty z dwupunktu, a to nie działa, o depresji, złej energii rodziny, ściąganiu w dół, paraliżu, niemożności zrobienia niczego, lęku przed biedą, a na końcu usłyszałam: pójdę się utopię, jak tego domu nie sprzedam…

– Napisałem maila do tej Pani, która prowadziła warsztaty dwupunktu, pytając, dlaczego mi nie działał ani razu? Odpisała mi, że najwyraźniej mam zamkniętą czakrę serca i mi nie będzie działać – usłyszałam załamany głos. – Odpisałem, że mogła mi wcześniej powiedzieć, zanim się zapożyczyłem na te warsztaty. Czy naprawdę jestem taki do dupy, beznadziejny, nie ma dla mnie ratunku, nic mi nie pomoże?
Zamarłam… szczerze zamarłam słysząc to.

Odpowiedziałam:
– Medycyna tęczowa i Medycyna Informacyjna mówią wyraźnie i podkreślają, że przy każdym procesie kwantowym ważna jest osobista wibracja i stan świadomości z jakiego wchodzimy. Jeśli robi Pan dwupunkt, a towarzyszy Panu głębokie poczucie braku, czuje Pan przymus i ten przymus chce wywierać na rzeczywistość, to sam tworzy Pan opór. Wówczas rezultatem będą takie same wibracje jakie Pan w to inwestuje, a więc więcej biedy, więcej problemów…
– To co mam zrobić? Ja już byłem lata na terapii, nic mi nie pomogło, znam tysiące technik, opukuję się od rana do wieczora, ile mam pukać te punkty żeby mi coś to pomogło, nic się nie zmienia…

Tu wstawka: zauważcie, że kiedy jesteście w niskiej wibracji, dokładnie takie same wibracje przyciągacie. Jeśli powtarzacie te same wzorce myślenia i działania, nie stworzycie niczego nowego. Jeśli naciskacie na przestrzeń lub innych ludzi, żeby to oni się zmienili, a nie wy, to nic się nie zmieni, bo nie zmieniacie siebie.

– Tu ratuje Pana tylko koherencja serca. W przypadku depresji a nawet traumy trening koherencji zmienia fizjologię ciała i nawykowe reakcje emocjonalne…
– Ale ta Pani mówiła, że my wchodzimy w koherencję, to co, ja jestem taki tępy, że nie umiem w to pole serca wchodzić? – przerwał mi krzykiem niemalże.
– Cóż, dwupunkt to NIE JEST koherencja. Owszem, można dwupunkt robić będąc w stanie koherencji, ale najwyraźniej wprowadzono Pana w błąd. Nie wszystko to, co sobie ktoś tak nazwie, jest koherencją. To jest dokładnie naukowo określone, kiedy jesteśmy w tym stanie a technik oryginalnych nauczy się Pan od profesjonalisty, coacha lub trenera. Można sprawdzić to na urządzeniach i technologii emWave lub Inner Balance opracowanej przez Instytut HeartMath. Przykro mi, ale jakakolwiek zmiana i modyfikacja tych narzędzi opartych na badaniach, nie gwarantuje skuteczności.
– To co ja mam zrobić?
– A kocha Pan siebie?
– Oczywiście! Tak!
– Tak? Jeśli by Pan kochał siebie, to nie chciałby się zabić…
Zawiesił się…
– Ale ja tak…
– Zapraszam do ćwiczenia z moim nagraniem z YouTube oraz darmowej grupy koherencja serca, gdzie jest wiele materiałów i filmów z ćwiczeniami. To jedyne rozwiązanie, jeśli nie ma Pan pieniędzy.

Tu znowu usłyszałam kilka przerażających historii, których główny bohater był ofiarą. Wybierał być tą ofiarą, wybierał wierzyć, że to inni decydują o jego zdrowiu, chęci do życia, dobrobycie. Wybierał wierzyć w brak ratunku, brak nadziei, brak dobra w świecie. Jednak gdzieś po chwili, kiedy zaprzeczałam tym wizjom, zaczął się jakby otwierać na inną możliwość…

Ja nie wierzę, że coś może być niemożliwe, nawet jak się jest w niskiej wibracji, w chorobie, nawet w najbardziej zakorzenionych wzorcach bezwartościowości. Nie wierzę, bo ja miałam ich mnóstwo, ale podejmowałam działania, jak się potknęłam, to wstałam. Jak płakałam, to sobie popłakałam, oczyściłam duszę i szukałam dalej tego, co mi pomoże. Jak zmieniało się coś, ale nie do końca jak chciałam, to patrzyłam w siebie. Też wpadałam w depresje, miewałam ataki paniki, chorowałam… Ale się nie poddałam, bo postanowiłam, że ja chcę być osobą, którą chce się kochać! I nie ma innego sposobu, jak wyjść z biedy, toksycznych relacji, niedowartościowania, ułudy jak nie poprzez docenienie siebie oraz uczenie się samego siebie. W tym uczenie się, kim jestem, jaka jestem, akceptowanie tego, co nie jest nawet we mnie takie fajne, ani ładne, ani cnotliwe. Ale to zawsze jestem ja i największy dług wobec samej siebie jaki mam, to dług wdzięczności i miłości. Bo póki żyję, to jedyną osobą, jaka ze mną do śmierci zostanie, będę ja sama. Więc dobrze byłoby spędzić ten czas z przyjacielem a nie wrogiem!

Mam nadzieję, że Pan odnajdzie te informacje, jakich szuka i spojrzy inaczej na świat. Bo nie jest ani beznadziejny ani głupi, lecz patrzy nie tam, gdzie może coś zmienić.