loader gif

Egzamin ze znajomości swoich potworów

Każdy człowiek nie jest jedynie człowiekiem. Świadczy o tym chociażby fakt, że ciało zawiera około 2 kg bakterii a same jelita zawierają ich 100 bilionów. Biorąc pod uwagę piękne przekazy duchowe, choćby z czytania Akaszy, które mówią, że nigdy nie jesteś sam, nabiera to nowego znaczenia. Mamy bardzo bogate życie wewnętrzne.

Na co dzień też jest nas więcej. Czasem zastanawiam się, na ile dzisiaj jest zawartości Małgosi w Małgosi, a na ile jest to coś innego? Jakie stężenie miłości dzisiaj w sobie noszę? I zdawałoby się, że powinna być we mnie tylko miłość, bo przecież tyle czasu poświęciłam na zmianę, na świadomą pracę z wzorcami, przekonaniami i tym całym gruzem z mojej głowy.

Gdybym powiedziała, że nigdy nie ma we mnie ani jednego promila tego, co nie jest miłością, to byłoby kłamstwo. Chcę, aby tak było i nad tym pracuję. Najszybciej działa koherencja serca i wejście w Kronikę Akaszy, ponieważ to JEST czysta MIŁOŚĆ. Ale to, co powinieneś sobie uświaodmić to to, że kiedy osiągniesz jakiś pułap, dokonasz kwantowego skoku świadomości, nie znaczy, że już nigdy nie odczujesz żadnej nisko wibracyjnej emocji, nic cię nie wyczerpie, czysty i doskonały. Nie jest tak, dlatego, że żyjesz dalej. Nie jest tak dlatego, że cały czas jesteś w procesie nauki.

Profesor Hawkins mówi, że gdy jesteś na ścieżce duchowego rozwoju, jesteś skazany na oświecenie. To jest ta przyszłość, jaką na kwantowym poziomie dla siebie wybrałeś i każde twoje TERAZ jest zdeterminowane przez ten duchowy wybór. To nie znaczy, że stanie się to natychmiast. Można bowiem zboczyć w cierniste krzaki na kilka wcieleń, ale w końcu wraca się na odpowiednią drogę prawdy.

Zatem to jest droga. Proces. Doświadczasz różnych rzeczy, ponieważ spotykasz się z nowymi wyzwaniami. Wchodzisz w nowe doświadczenia. Docierając tu, gdzie jesteś, nauczyłeś się radzić sobie z określonymi aspektami, więc siłą rzeczy pojawią się nowe, takie, jakich jeszcze nie znasz. One z kolei będą często testem znajomości twojego wewnętrznego życia.

Każdy z nas ma w sobie pełen zestaw różnych aspektów. One chcą zostać rozpoznane. Jeśli nie są miłością, zasługują właśnie na to, by tę miłość w nich rozpoznać. Zapewne niektórych jegomości wcale nie masz ochoty zaprosić na pogawędkę przy kawie i ciastku. Pan Lęk, Pani Urażona, Pan Dumny, Pani Sknera, Pan Maruda, Pani Kłamczucha to tylko przykłady. Kiedy nie chcesz ich poznać i pokochać w sobie, spotkasz na swojej drodze ludzi, którzy sprawią, że w końcu zwrócisz na nich uwagę, bo poczujesz, że coś cię zabolało.

Czasem z kolei, nawet kiedy uporasz się i staniesz z jakąś częścią siebie twarzą w twarz, uznasz ją, powiesz do niej: ok, no widzę cię. Wiem, że tu jesteś, istniejesz. Szarpiesz się, jak przestaniesz, to przestanie boleć. Stój, już dobrze – powiesz jak do konia. – Nie wierzgaj już, wszystko jest ok. Masz prawo taki być. To w porządku. Jednak nie musisz. Chodź na kawę, może się zintegrujemy.

I idziesz się znim zintegrować. Zaakceptować, że to, co widzisz w sobie, jest takim, jakim jest. Likwidujesz opór.

Integrujesz się ze swoim potworem i czujesz ulgę. Znasz go już dobrze. Wiesz, że potrafi się zachować czasem niewłaściwie, może coś naprzeklinać albo puścić brzydkiego bąka w towarzystwie. Jednak akceptujesz go. I przestaje kopać, a świat przestaje cię ścigać jego obrazem. Jednak może przyjść kolejna sytuacja, w jakiej potwór wyjrzy z dziupli twojego wnętrza i zagrzmi donośnym głosem.

– No dlaczego? – możesz się bić z myślami. – Przecież już nie powinno tego być! Nie powinnam tak się czuć, ani tak zachować! Nie powinien mnie nikt tak potraktować – załkasz. – Po co tyle tej pracy z cieniem, aspektem, nie wiadomo czym, po to, żeby mnie to znowu spotkało? – i wtedy już się pałujesz.

„Pałowaniem” nazywam duchowe biczowanie siebie za to, że spotyka cię coś, co teoretycznie już nie powinno się pojawić w twoim doświadczeniu, ponieważ wibracyjnie wzniosłeś się na wyższy poziom. To obwinianie siebie, pretensje, utrata wiary w sens tego, co już do tej pory osiągnąłeś lub zrobiłeś i jazda po swoim poczuciu wartości.

Uświadom sobie, że to może być sprawdzian.

Na czym polega?

Wszechświat będzie testował, czy rzeczywiście się zmieniłeś, czy potrafisz zareagować inaczej, czy faktycznie zmieniłeś swoje myślenie i czy w porę się zorientujesz, zanim wejdziesz po pas w odgrzewane doświadczenie z przeszłości.

Kiedy zaczniesz zauważać, że coś takiego już miałeś przyjemność przeżyć, przypomnij sobie, jak zareagowałeś ostatnio, co zrobiłeś, jak się czułeś i czego się nauczyłeś.

Podejmij wyzwanie i zrób inaczej. Jeśli zrobisz to w harmonii ze sobą, szczerze, to zdasz egzamin.

Nie ma w tym nic strasznego. Pamiętaj nie krytykować się za swoje lekcje. One nie są błędami. To tysiące sposobów jakie wynajdujesz na to, jak poradzić sobie z jakimś doświadczeniem. Wszystkie są dobre, mają jedynie różne rezultaty.

Jest jeszcze demon najstraszniejszy. Niektórzy zwą go EGO. Znam takich, co mówią o nim nawet EGON.

Ego to taki stworek, o którym ludzie myślą, że siedzi w głowie i podpowiada złe rzeczy. To ten mały ludzik, który steruje twoją złością i zazdrością. Każe ci walczyć, czasem uciekać. Pociąga za sznurki przyczepione do twoich rąk i nóg, czasem wkłada ci w usta krytyczne i brzydkie słowa, których wcale nie chcesz powiedzieć. On też odpowiedzialny jest za twoją dumę i wyniosłość, a czasem za robienie z siebie po prostu pajaca z myślą, żeby wszyscy cię podziwiali i bili klaski.

Żartuję.

Egona się demonizuje zupełnie niepotrzebnie. To system, jaki pozwolił naszemu gatunkowi przetrwać, kiedy zeszliśmy z drzewa i ganiały nas lwy gotowe zrobić z nas przystawkę. Egon pamięta każde zło, jakie go ubodło. Siłą rzeczy dokonuje porównań czy kalkulacji, ponieważ jego cel jest jeden – przetrwać.

A w czasach nowożytnych „przetrwać” nie dotyczy już uciekania przed lwem. Dzisiaj walka o przetrwanie dotyczy wielu sytuacji w zakresie relacji czy pracy. Kiedy Egon czuje zagrożenie, bierze lancę słów albo ucieka emocjonalnie. W wielkim skrócie. I od niego to można się wiele nauczyć, można też go wytresować, zupełnie jak smoka. Może być przydatnym kompanem w twoim rozwoju duchowym.

Pięknie na ten temat mówi także Profesor Hawkins. Możesz zastosować pewien wybieg, by bojaźliwe ego nie kierowało twoimi emocjami. Wystarczy, że nadasz mu imię i będziesz z nim rozmawiać. Tak więc ja nadałam mojemu imię Gienia. Dzisiaj z nią rozmawiałam.

– Tak, już dobrze Gieniu, wiem, ten pan cię obraził. No złościsz się na niego, masz prawo, śmiał się z ciebie. Oczywiście, że najchętniej rozjechałabyś go czołgiem za ignorancję. Wiem, wiem. Ale patrz Gienia, to nie ma z tobą nic wspólnego. Są inni panowie, którzy są grzeczni. Będziesz się jednym przejmować? – i Gienia jakoś przestała się unosić.

Moja Gienia jest fajna. Poznaję ją. Pomaga mi lepiej zrozumieć siebie samą i pokazuje świat z innej perspektywy.

Ale to już nie Gienia kieruje. To ja mam Gienię. To ja mogę Gieni pomóc się uspokoić.

Jak mówi Hawkins, przy tym zabiegu, to potworne ego nie ma już ciebie. To ty masz ego. I możesz je namówić do współpracy.

Takie egzaminy zdarzają się każdego dnia.

Bądź ich świadomy.

A tutaj filmik.

Enjoy!