loader gif

Refleksja z czytań Kroniki Akaszy: nie oszukasz prawdy

heart-cave-meditation

To zdjęcie pojawiło się tu na blogu w 2016 roku. Nie miałam zamiaru go ponownie wstawiać, ale jakimś trafem wcisnęłam dodawanie i właśnie ono pojawiło się jako pierwsze. Idealnie pasuje do tego, co wygoniło mnie z łóżka spędzając sen z powiek… Jest druga w nocy, a słowa przychodzą, więc wstałam, aby je zapisać. W końcu po to utworzyłam tę przestrzeń kilka lat temu.

W 2013 roku moje życie stało się pustą kartką do zapisania. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że stało się nią, bym na nowo napisała je inaczej, po swojemu, bez narzuconego mi obrazu świata przez innych i bez tego, kim przyjęłam, że powinnam być. Pamiętam tę noc, kiedy także o drugiej w nocy, siedząc na stancji w Santiago de Compostela, w pokoju bez okien, gdzie było tylko łóżko, szafa i stolik nocny, usiadłam do komputera. Zadawałam sobie pytanie: co teraz będzie? Co mnie czeka? Wszystko, co wydawało się prostym planem życia, uległo dezaktualizacji. Nie wiedziałam, czy to co robię, jest właśnie tym, co powinnam robić. Czułam, że o czymś zapomniałam i chcę to odzyskać. Nie wiedziałam, czy moje życie się właśnie skończyło, bo nie potoczyło się tak, jak sądziłam, czy też czeka mnie jeszcze coś dobrego.

Usiadłam po ciemku i ułożyłam wtedy modlitwę, której słowa dawały do mnie dostęp tylko Bogu lub jego wysłannikom i chciałam zadać wiele pytań. Dokładnie pomyślałam sobie: chcę porozmawiać z kimś kompetentnym, kto udzieli mi odpowiedzi, po co to wszystko i co ja mam teraz robić. Ułożyłam swoje ręce na klawiaturze a one zaczęły się poruszać bardzo szybko. Nie nadążały za tym, co pojawiało się w mojej głowie.

To był pierwszy raz, jaki pamiętam, gdy świadomie połączyłam się z Kroniką Akaszy. Zadawałam pytania, uzyskiwałam odpowiedzi. Nie rozumiałam 90% z tego, co się pojawiło. Do dzisiaj mam te notatki, ale zapamiętałam jedno najbardziej: że przede mną są dwie drogi, wybiorę jedną z nich i będę uczyć ludzi tworzyć z serca. Kolejną z nich było to, że ważna jest „moja transformacja”. Wtedy nie miałam pojęcia, czego dotyczy to słowo, w jakim kontekście do mnie przychodzi i jakie ma znaczenie. Ale mój opiekun powiedział, że zrozumiem, gdy przyjdzie na to czas. I tak też się stało. Dzisiaj rozumiem, bo właśnie tym się zajmuję.

To był także czas, kiedy wokół mnie pojawiało się setki znaków. Doświadczałam nieustannej synchroniczności od zawsze, ale wtedy, w dodatku w Santiago, które w magiczny sposób przyzywało mnie od lat, zostałam zasypana dowodami na wewnętrzne przewodnictwo. I zdecydowałam się za nim podążać. Z ciekawości. Z potrzeby mojego serca.

Tak już pozostało, a po drodze faktycznie zadziała się niesamowita transformacja.

Dzisiaj czytam te informacje nie tylko dla siebie. Czytam dla innych.

Dzisiaj korzystam nie z mojej modlitwy, choć jest niesłychanie podobna do tej, jaką przekazuje Gabrielle Orr, a która pochodzi od starożytnych Majów.

Mam sporo sesji. Nie podejrzewałam, że ludzie w jakiś sposób będą mnie odnajdować i chcieć, bym dla nich to robiła. Nie sądziłam, że to właśnie będzie mnie prowadzić dalej ku służbie i pomocy innym. Nie oczekiwałam tego, zapewne dlatego Mistrzowie i Nauczyciele poprowadzili mnie w tym kierunku.

Nie było to dla mnie proste. Ja także musiałam się zmienić, by stać się gotowa służyć innym w ten sposób. Musiałam wypracować w sobie olbrzymie zaufanie. Po pierwsze do siebie samej, po drugie, do informacji, które przychodzą.

Pytacie bowiem, czy to ja interpretuję, czy to słowa pochodzące ode mnie. Więc: nie.

To co przychodzi mogłabym po swojemu zinterpretować w zupełnie inny sposób. Mam swoją mapę percepcji, swoje kody, a one nie mogą rzutować na informacje przekazywane dla kogoś. Dlatego nauczyłam mój umysł, by usiadł na tylnym siedzeniu. Pomaga mi na tyle, bym potrafiła energię jaka płynie przetłumaczyć na język, jaki akurat jest potrzebny. Często obrazy czy metafory zdają się mi być czymś innym, dlatego proszę zawsze o wyjaśnienie ich znaczenia z perspektywy Akaszy i okazują się mieć dla danej osoby zupełnie inne znaczenie. Ja jestem tłumaczem. Ja służę. Nie interpretuję, ja pozwalam sobie słuchać i mówić dokładny przekaz, jaki przychodzi. Nawet, jeśli mój umysł ma wątpliwości. To właśnie jest ta sztuka: poddać się. Praktyka czytania Kroniki Akaszy jest najlepszym poskromieniem jakichkolwiek negatywnych aspektów ego. Tam istnieje tylko miłość i prawda.

Sesje są różne. Kiedy ktoś obawia się czegoś usłyszeć lub jest zestresowany, informacje bywają trudne do odczytania lub postrzępione. Ale też nauczyłam się sobie z tym radzić. Jeśli ktoś nie jest gotowy na czytanie, wiem o tym, bo pytam wcześniej Mistrzów i Nauczycieli, czy to dobry moment dla tej osoby. Jeśli słyszę, że nie, odkładam sesję.

Tu nie ma pośpiechu. Nikt nikogo nie goni. Najważniejsza jest gotowość na zmianę i otwartość.

To wymaga także zaufania do mnie jako czytającego. To też nie jest łatwe, gdy ktoś zna mnie ze zdjęcia. Tym bardziej cenię te piękne sesje i otwarte serca, bo często jestem tylko głosem w słuchawce. Ile to wymaga odwagi, by otworzyć się na dialog z Mistrzami przez kogoś, kogo zupełnie nie znasz.

Bywają ludzie bardziej otwarci na dialog i tacy, którzy zadają po prostu pytania. Ale sesja to nie tylko pytania, to głęboka praca na kwantowym poziomie. To praca z wzorcami, schematami, nawykami, przekonaniami, emocjami, zrywaniem więzów energetycznych. To przede wszystkim uświadomienie. Często wiemy lub czujemy, co kryje się za danymi doświadczeniami, ale wypieramy lub nie chcemy wierzyć. Dlatego usłyszenie tego w czasie sesji, nawet, jeśli to jest to, co o sobie wiesz, a ponadto usłyszenie, że nie musisz się tego trzymać, że nie musisz tego doświadczać, że jesteś kochany i wspierany w zmianie – pozwala odetchnąć i puścić opór, przyjąć łaskę i oprzeć się na wewnętrznym przewodnictwie.

To, co mnie fascynuje najbardziej to to, że nie można okłamać Mistrzów i Nauczycieli ani siebie. Kiedy ktoś obawia się czegoś usłyszeć, zaczyna od jakiegokolwiek problemu, od razu pojawia się problem właściwy. Na przykład ktoś zaczyna od pracy, a przychodzi informacja, że źródłem tego problemu tak naprawdę jest relacja. Wtedy Nauczyciele prowadzą do wyjaśnienia źródła tego problemu, jakie powoduje rezultaty w twoim życiu, na jakim poziomie: czy to emocje, fałszywe przekonania, poziom duchowy czy zdrowie. I zawsze dostajesz wskazówki, co możesz zrobić, co powinieneś odpuścić a czasem nawet co musisz zrobić, by coś zmienić.

Kiedy wchodzę do Kroniki Akszy dla kogoś, od razu czuję, jaka ta osoba jest. To jest perspektywa miłości i prawdy. Nie należy bać się oceny. Z tego poziomu nikt nigdy nas nie ocenia, nie oceni też kogoś, kto nas krzywdzi w fizycznej rzeczywistości. Zawsze bowiem istnieje przyczyna, zawsze dostaniesz wyjaśnienie, dlaczego ta osoba taka jest, jak myśli lub co pomyślała, czego doświadczyła, a co wpłynęło na jej postrzeganie świata, dlaczego jej zachowanie jest właśnie takie. To perspektywa pełna zrozumienia, współczucia i miłości. Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć drugiego człowieka, nawet, jeśli wyrządził nam – z naszej perspektywy – krzywdę.

Z poziomu miłości wszyscy jesteśmy naprawdę ok. Na tym poziomie często uzyskasz informacje, które są istotne dla twojego duchowego rozwoju, czemu służą dane doświadczenia, a to niekoniecznie będzie zgodne z oczekiwaniami twojej osobowości. Przede wszystkim dowiesz się tego, na co w danym momencie jesteś gotowy, czego potrzebujesz do zmiany i uzyskasz wsparcie.

Sama energia, jaka przenosi się przez mój głos w trakcie sesji, jest esencją czystej, bezwarunkowej miłości, która uzdrawia serce, duszę i ciało. Kiedy tam jestem i czytam dla kogoś, wiem i czuję, że kochanie drugiego człowieka jest tak proste. Jest czymś naturalnym, lekkim, nie obarczonym oceną, perspektywą, wnioskami. Kiedy nie wchodzę tam przez kilka dni, brakuje mi tego. Brakuje mi domu. Tak się czuję w Kronice Akaszy – jakbym była tam, gdzie powinnam, gdzie chciałam, gdzie byłam, zanim przyszłam na ten świat. Bo poddając swoją osobowość, staję się miłością. Wtedy nawet przez telefon każdego chciałabym przytulić i utwierdzić jeszcze w tym, że na serio, jest kochany i szanowany za wszystko, co robi, nawet, jeśli wydaje mu się, że błądzi.

To, czego doświadczam podczas każdej sesji, to miłość.

Z każdej sesji się uczę, bo Mistrzowie podnoszą poprzeczkę i pokazują mi nowe sposoby pomagania innym. Dowiaduję się uniwersalnych prawd, o jakich nie miałam pojęcia.

W każdej osobie, jaka zgłasza się do mnie na sesję, odnajduję także część siebie: z przeszłości, z teraźniejszości oraz przyszłości.

Jesteśmy na tym poziomie jednością, dlatego też przychodzą do mnie te same informacje, jakie przychodzą do drugiej osoby, gdy pracujemy na głębszym poziomie z jakimś wzorcem.

Tak, jak potrafię podać naukowe podstawy większości metod jakie stosuję, tak za Kroniką Akaszy kryje się dla mnie coś, czego nie potrafię wyjaśnić. Wiem, że zmiana zachodzi na kwantowym poziomie oraz łączę się z informacjami. Ale prowadzenie i cała reszta są już sprawą ducha.

Trafiają do mnie osoby, które na przykład wiele lat chodziły na jakieś terapie i nie udało im się wygrać z uzależnieniem czy problemem. I tu tkwi największa dla mnie zagadka, gdy po pierwszej sesji ktoś nie wraca do nałogu lub na drugiej nie płacze już będąc w roli ofiary, ale zaczyna używać zupełnie innych słów i widzę tę moc, jaka się w nim obudziła.

Dla mnie jest to podróż duszy. Choć nic nie jest zapisane w kamieniu, to jest to pewnego rodzaju misterium, w którym dokonuje się zmiana dzięki intencji osoby jaka decyduje się dowiedzieć o sobie samym więcej.

Mnie to inspiruje, intryguje i zaprasza do nauki, a bardzo lubię się uczyć.

Zawsze fascynował mnie przecież człowiek z jego wewnętrznym życiem i emocjami.

I to najpiękniejszy prezent, jaki mogłam otrzymać w życiu, bo każda sesja to zaproszenie do zwiedzania czyjegoś wewnętrznego świata.

Miłość jest najpotężniejsza.

Uzdrawia, uspokaja, koi zmysły i daje poczucie bezpieczeństwa.

Kochanie innych jest zaś naszą naturą, którą Bóg chce nam teraz przypomnieć…

Enjoy!